Cherreads

Teenage Terrorist PO POLSKU

LaqRyz
7
chs / week
The average realized release rate over the past 30 days is 7 chs / week.
--
NOT RATINGS
344
Views
Synopsis
English version soon!!! Naven nigdy wcześniej nie chodził do szkoły — nie uważał tego jednak za coś dziwnego czy nienormalnego. Dotąd prowadził nietypowy tryb życia. Wraz ze swoim przyjacielem Ilyanem planowali liczne zamachy terrorystyczne. Ich działania zyskały rozgłos na całym świecie, ale dopiero niedawno policja zaczęła łączyć kolejne ataki i podejrzewać, że stoją za nimi ci sami sprawcy. Po zamordowaniu Premiera Irlandii, Ilyan staje się głównym celem śledztwa prowadzonego przez specjalny, prywatny zespół policyjny. Ich jedynym celem jest schwytanie Ilyana i Navena. Mimo to wciąż mają zbyt mało informacji o tożsamości drugiego terrorysty — zielonowłosego wspólnika — który z niewiadomych powodów coraz rzadziej pojawia się na miejscach zamachów. Avie, koleżanka z klasy Navena, nie ma pojęcia o jego podwójnym życiu. Jej ojciec był słynnym policjantem i detektywem, jednak zaginął kilka lat temu. Avie nie wiedziała nawet, jak ważną pełnił rolę ani jaki naprawdę miał zawód. Po jego zniknięciu została zarekomendowana, by pójść w jego ślady. Obecnie rozpoczyna naukę w elitarnej, prywatnej jednostce policyjnej — choć jej relacje z mentorem pozostawiają wiele do życzenia. Czy Avie odkryje prawdziwą tożsamość Navena i jego tajemniczego przyjaciela Ilyana?
VIEW MORE

Chapter 1 - 0.1 - Wiadomości

Wieczór nad Dublinem zapadał powoli, ale ciężko. Niebo, pokryte chmurami w odcieniach grafitu i popiołu, zdawało się wisieć zbyt nisko, jakby lada chwila miało się osunąć na ulice i zgnieść miasto swoim ciężarem. Powietrze było gęste, duszne, mimo że zima jeszcze nie ustąpiła miejsca wiośnie. Miasto żyło jak zwykle, ale wyczuwało się w nim coś… napiętego. Jakby wszyscy, podświadomie, oczekiwali czegoś złego.

 

W cieniu wielkiego budynku, przypominającego szklaną twierdzę, dwie młode dziewczyny – licealistki – przystanęły obok siebie, wtapiając się w tłum ludzi przepływający przez centrum handlowe jak rzeka złożona z cieni i sylwetek. Jedna z nich, smukła brunetka o długich włosach splecionych w ciasny warkocz, pochyliła się lekko do swojej przyjaciółki. Jej głos był niemal szeptem, jakby obawiała się, że nawet powietrze może ją usłyszeć.

 

– Hej… słyszałaś, co się dzieje w mediach? Całe portale społecznościowe są tym zalane…

 

Jej przyjaciółka, dziewczyna o chłodnym spojrzeniu i piegowatej twarzy, wzruszyła ramionami, próbując zachować pozory obojętności, choć oczy miała napięte, a palce nerwowo bawiły się rękawem kurtki.

 

– Pfff. Każdy już o tym słyszał. Patrz – nawet teraz mówią o tym w wiadomościach.

 

Wskazała brodą na potężny ekran LED zawieszony wysoko na ścianie naprzeciwko. Ekran błyszczał nieprzyjemnym światłem, oświetlając szare elewacje i twarze przechodniów złowieszczym, sinym blaskiem. Głos prezentera – drżący, przytłumiony i wyraźnie spięty – sączył się z głośników rozstawionych w pobliżu jak jad.

 

– „Chwilę temu odnotowano… kolejny zamach terrorystyczny…" – powiedział z trudem, jego dłoń zadrżała, jakby nie był pewien, czy chce dalej czytać z kartki przed sobą.

 

W jednej chwili coś się zmieniło. Jakby cały plac, mimo miejskiego zgiełku, zamarł. Ludzie zaczęli zatrzymywać się, przerywając rozmowy, odwracając się ku ekranowi. Szum rozmów przycichł. Tylko dzieci jeszcze biegały nieświadome, lecz i one po chwili zamilkły, czując niepokój malujący się na twarzach dorosłych.

 

– K-kolejny…? – wyjęczała brunetka, jakby ledwo uwierzyła w to, co słyszy. – To… już drugi w tym miesiącu…

 

– Dlaczego policja nic z tym nie robi…? – wyszeptał ktoś w pobliżu.

 

Zgromadzeni ludzie zaczęli wymieniać spojrzenia. Czuć było rosnące napięcie, jakby cały plac trzymał oddech, czekając na coś, co nieuchronnie miało nadejść.

 

– „Ciało premiera Irlandii zostało odnalezione… w toalecie… w czasie trwania prywatnego spotkania…" – kontynuował prezenter.

 

Jego głos był teraz bardziej piskliwy. Jakby coś w nim pękło.

 

W tłumie rozległ się słaby, urwany jęk. Starsza kobieta w płaszczu trzymająca torbę z zakupami upuściła ją na ziemię.

 

– Co się stało…? – zapytała cicho, z pustką w oczach, jakby w odpowiedzi nie oczekiwała słów, a ulgi.

 

– M-mamo… to… to przecież jest niedaleko nas… – szepnęła mała dziewczynka, tuląc się do nogi swojej matki. Jej dziecięcy głos był pełen czystego lęku, który przenikał wszystkich jak zimny podmuch wiatru.

 

– „Policja… nadal prowadzi śledztwo. Brakuje jakichkolwiek tropów. Nie wiadomo, kto… ani jak…" – głos prezentera załamał się, a jego twarz zbielała.

 

Nagle w kadrze pojawił się ktoś nowy – policjant. Wszedł powoli, jak cień. Pochylił się nad prezenterem i coś szepnął mu do ucha. Prezenter zamarł. Na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju grozy – nie teatralnej, nie telewizyjnej, lecz prawdziwej, ludzkiej.

 

Policjant wyprostował się, zajął miejsce przed kamerą. Jego postawa była sztywna, jakby coś go wewnętrznie powstrzymywało, ale mimo to mówił:

 

– Drodzy mieszkańcy Wielkiej Brytanii. Z przykrością informujemy, że sytuacja, z którą mamy do czynienia… wykracza poza nasz zasięg. Nie wiemy, jak długo potrwa śledztwo. To może być tydzień. Może rok. Ale jedno jest pewne…

 

Zawahał się na moment.

 

– …osoby odpowiedzialne za dzisiejszy atak są te same, które dokonały bombardowania dwa tygodnie temu w Stanach Zjednoczonych. Nie mamy pojęcia, jak udało im się tak szybko przemieścić do Dublina. Ale mamy jeden… niepokojący trop.

 

Gwar wokół ucichł zupełnie. Ludzie zamarli, niczym posągi, wpatrzeni w ekran.

 

– „Przy ciele premiera… znaleziono wiadomość. Usta ofiary były zapchane telefonem. A na jego ręce… sprawca wyciął żyletką zdanie: 'Zawsze jest do czegoś powód'. Premier wykrwawił się, zanim ktokolwiek zdążył go odnaleźć."

 

Kilka osób odwróciło się od ekranu. Kobieta zakryła oczy swojej córce, gdy wyświetliło się zdjęcie – ręka, z której jeszcze kapała krew, i głęboko wyryte słowa w języku łacińskim

 

– To nie wszystko – dodał policjant. – W toalecie były ukryte kamery. Całe zdarzenie zostało zarejestrowane. Pokażemy państwu fragment nagrania.

 

FRAGMENT NAGRANIA

 

Toaleta była sterylna, aż nienaturalnie czysta. Białe światło odbijało się od lśniących kafli i chromowanych powierzchni. W kadrze pojawił się mężczyzna w ciemnym, eleganckim garniturze. Mył ręce. Jego ruchy były spokojne, wyuczone. Polityk. Pewny siebie. Niewzruszony.

 

Nagle drzwi się otworzyły.

 

Wszedł ktoś młodszy, znacznie młodszy. Ubrany w ciemną bluzę, czapkę z daszkiem i maskę jak w czasach COVID'A zasłaniającą twarz. Chłopak, może jeszcze nastolatek. Poruszał się pewnie, jakby doskonale znał to miejsce. Stanął obok i również zaczął myć ręce.

 

– Przepraszam, to jest prywatna toaleta – powiedział premier, z nutą niepokoju. – Tylko dla członków spotkania. Kim pan jest?

 

Chłopak nie odpowiedział. Spokojnie zakręcił kran, sięgnął po telefon.

 

– Proszę natychmiast powiedzieć, kim pan jest! Inaczej wezwę ochronę!

 

Premier uniósł komórkę. Chciał zadzwonić, lecz nie zdążył.

 

Napastnik był szybki. Brutalnie chwycił go za nadgarstek, wykręcił rękę i powalił na zimną posadzkę. Echo uderzenia odbiło się od marmurowych ścian.

 

– Co ty robisz?! Ochrona zaraz tu będzie!

 

Premier próbował się wyrwać. Szarpał się. Ale napastnik był nieugięty. Usiadł na nim, jedną ręką go unieruchomił, drugą wyciągnął telefon z jego dłoni i… powoli, niemal z rytuałem, wepchnął go do jego ust. Głęboko.

 

– Agh…! – Premier krztusił się, dławił. Ślina zmieszana z krwią zaczęła wyciekać z kącików jego warg.

 

Napastnik wyciągnął swój telefon. Wszedł w aplikację tłumacza. Przeglądał języki. Zatrzymał się na łacinie. Wpisał zdanie, potem kasował, następnie pisał inne. Myślał.

 

Premier słabł. Jego oczy się zaszkliły. Oddech zrobił się ciężki i urywany.

 

Chłopak wyjął żyletkę.

 

Podciągnął rękaw premiera. Ułożył mu rękę na boku. Delikatnie. Prawie z szacunkiem. I wtedy zaczął ciąć. Powoli. Głęboko. Krew wypłynęła natychmiast, zalewając palce napastnika.

 

– Uhhh! – jęknął rozpaczliwie, zadławiony przez telefon w gardle.

 

KONIEC NAGRANIA

 

Policjant znowu pojawił się na ekranie. Tym razem wyglądał, jakby postarzał się o dziesięć lat.

 

– To wszystko, co pokażemy. Sprawca wygląda na dziecko. Zielone włosy – możliwe, że jest to peruka. Twarz ukryta. Kamery jednak nigdy nie uchwyciły jej w pełni. Zawsze był odwrócony do nich tyłem. Jakby… jakby wiedział, że tam są.